Laudacja prof. Elżbiety Górnikowskiej-Zwolak wyjaśniająca werdykt jury

Przyznając pierwsze miejsce opowieści p. Marii Jonak, godło „Maryla”, jury oddało głos tym wszystkim osobom, które na Śląsk przyjechały z dalszych i bliższych stron, aby tutaj znaleźć swoją drugą ojczyznę. Jak pisze Autorka w pamiętniku zatytułowanym Oddech nowego miasta. Wspomnienie córki górnika:

Rodziny śląskie z tradycjami koegzystowały z rodzinami napływowymi. Oprócz Ślązaków z przemysłem górniczym związani byli więc przybysze z całej Polski, tej dawnej i obecnej: przesiedleńcy ze wschodu, powracający z tułaczki, byli żołnierze AK, powstańcy warszawscy, kombatanci LWP, młodzież z zapadłych miast i przeludnionych wsi, agitowana do pracy w kopalniach. Na zabawach z okazji Barbórki wszyscy bawili się razem.

Losy tej konkretnej rodziny zostały przedstawione w szerokiej perspektywie historycznej, z uwzględnieniem przemian gospodarczych, społecznych, kulturowych i politycznych. Śląsk, który przyciągał młodych, kusił stałą pracą i mieszkaniem ściągnął ojca Maryli – z Wołynia i matkę, z Wyżyny Kielecko-Sandomierskiej. Miejscem, w którym mieli otworzyć nowy rozdział swojego życia było miasto Nowe Tychy. Zbudowane jako sypialnia dla górników z okolicznych kopalń wzrastało wraz z jego mieszkańcami, z latami zyskując odrębną tożsamość. Autorka w swoim pamiętniku oprowadza nas po mieście i okolicy, dowiadujemy się z jakiej stacji odjeżdżał pociąg dowożący górników (ojca, dla którego kopalnia była wielką miłością) do Lędzin, gdzie w mieście wypoczywały rodziny (Skwer Niedźwiadków) i gdzie odbywały się potańcówki (Park Browarniany); że daleko było do Paprocan nad jezioro, a blisko był stadion piłkarski, że Teatr Mały oferował bajki dla dzieci. Czytamy o latach świetności i upadku Zakładu Elektroniki Górniczej – miejscu pracy jej Mamy, a w późniejszym czasie jej samej. „ZEG wówczas to było coś”, zauważa, mając na myśli rok 1980. Autorka ma odwagę, aby w swej historii rodzinnej nie pominąć i tego faktu, że ojciec jako „jeden z lepszych pracowników” został namówiony do wstąpienia do PZPR, a w czasach swej działalności radnego w Tychach i przewodniczącego rady zakładowej na kopalni miał okazję poznać Jerzego Ziętka i Zdzisława Grudnia. Fakty z życia prywatnego, jak groźny wypadek ojca na kopalni czy jej własna droga ku magisterium, poprzez unikatowe badania dotyczące bibliotek górniczych, w opowieści p. Maryli nakładają się na wydarzenia polityczne tamtej epoki: strajków (w których uczestniczyła m.in. jej Mama), stanu wojennego, dramatu na kopalni „Wujek” i Świąt Bożego Narodzenia 1981 roku spędzonych przez protestujących górników na dole w kopalni „Piast”. W swoim pamiętniku p. Maria Jonak przedstawia kawał polskiej historii, od końca lat 50. do połowy 90. XX wieku, a nakreślony przez nią obraz odznacza się uczciwością i rzetelnością.


„Świat klasy robotniczej na północy Anglii był zwyczajowo pełen przemocy. Mężczyźni bili kobiety – albo, jak nazywał to D.H. Lawrance, ‘poszturchiwali je’ – żeby im pokazać, gdzie ich miejsce”, pisze w swojej biografii brytyjska pisarka i feministka Jeanette Winterson [Po co ci szczęście, jeśli możesz być normalna?, Rebis, Poznań 2012, s. 55].

Nie inaczej było w naszym rodzimym świecie, alkohol i przemoc to stali mieszkańcy domów górniczych. Piszą o tym autorki wielu prac zgłoszonych na konkurs. Czasem można to wyczytać między wierszami, ale częściej napisane jest wprost. I to jest chyba nowy element, jaki pojawił się w pamiętnikach w kolejnej edycji konkursu.

Przywołam tu fragment wypowiedzi zatytułowanej „Córka górnika” (Karoliny Jonderko). Pracy, która nam, jurorkom, zapadła w pamięć, choć nie zmieściła się w puli wyróżnionych. Niech ten cytat będzie wyrazem naszego uznania dla odwagi podjęcia tematu (w tym nadużywania alkoholu przez kobiety).

Nie do się jednak uciec od mniej przyjemnych stron życia w górniczej społeczności. Przemoc była na porządku dziennym. Ściany w blokach cienkie, jak z papieru. […] Naprane chopy wracały do dom i proli swoje żony i dzieci. […] Tata alkoholik – to była norma. Wszystkie bajtle wiedzioły, co się dzieje w domach po powrocie ojców. Całe miasta hodujące DDA.


Amelia Haczek to autorka pracy, której jury przyznało drugie miejsce. W swojej   opowieści ta młoda osoba, obecnie studentka, skupia się na świecie wewnątrzrodzinnym, pełnym dramatów, z alkoholem i przemocą w roli głównej. Nie tylko w pamiętniku, ale i w swoim życiu z determinacją szuka drogi wyjścia z tego, w czym tkwiła i co ją ukształtowało, poszukuje siebie. Fizycznie już opuściła miejsce, w którym wzrastała, dom „wybudowany jeszcze przez pradziadków których jako jedynych nie wspominałam źle”. Lecz „Opuszczanie psychicznego miejsca zawsze zabiera więcej czasu niż opuszczanie miejsca fizycznego”, to znowu słowa Winterson. Nasza Autorka jest w drodze ku lepszej przyszłości, świadoma znaczenia każdego kroku.

To, co porywa u Niej to wielka odwaga i wola działania. „Wiem, że tu jest mój hajmat i że w każdym innym miejscu będę czuła się obco. […]  Ale…, jak pisze: „Nie potrafię sobie tego wszystkiego poukładać […] Obrazu mojego ukochanego, porządnego i bogatego w tradycję Śląska, że Śląskiem upadającym, Śląskiem niszczącym rodziny i swoich najmocniejszych synów – hajerów. I obrazu siebie, dziecka które wylewało wódkę do zlewu, a potem odebrało sobie najważniejsze lata życia na rzecz alkoholu i narkotyków. […] Mój Śląsk jest piękny i bardzo go kocham, ale nie można przemilczeć jego dramatów […] dramatów rozgrywających się za drzwiami familoków, mieszkań i domów. Dramatów, które na światło dzienne wychodzą dopiero gdy pod dom sąsiadów podjedzie policja […].

Filozofka Jolanta Brach-Czaina w eseju zatytułowanym Otwarcie spostrzega „Musimy stale rodzić się, jeśli chcemy istnieć”. Wydaje się, że ta myśl jest w niej, Amelii – walczącej o swoje indywidualne i śląskie jestestwo.


„[…] historia zbyt często dotyczy wojen, biografia zaś – wielkich mężów […]” pisze Virginia Woolf w swym słynnym eseju Własny pokój. I zwraca się do kobiet: „Dlatego proszę Was, piszcie książki najrozmaitszych gatunków, nie cofajcie się przed żadnym tematem, jakby nie był trywialny lub wielki”.

Pani Anna Pacek, która zajęła trzecie miejsce, ex aequo z p. Katarzyną Lach, w szkole nie przepadała za historią, natomiast zawsze interesowała się historią swojej rodziny. I namawiana przez członków rodziny do napisania książki tym pamiętnikiem poczyniła pierwsze kroki, skupiając się na części rodziny związanej z górnictwem. Dzięki p. Annie z Bielska-Białej otrzymaliśmy fragment górniczej historii Zagłębia, gdzie urodzili się jej rodzice. Historii pogłębionej, przedstawionej poprzez pasjonujące losy przodków (ojca i dziadka) i udokumentowanej fotografiami rodzinnymi o wartości historycznej. Sto lat (1893–1995) historii rodzinnej, regionu i kraju – szmat czasu. To wspaniała, głęboko patriotyczna i zarazem dramatyczna opowieść o ludziach, którzy budowali Polskę, ludziach uzdolnionych, dobrze wykształconych, walczących zbrojnie o swój kraj, gdy taka była potrzeba i budujących go swoją rzetelną, pełną poświęcenia pracą w czasach pokoju. 


A teraz pierwsze miejsce w kategorii pamiętników mówionych – jury przyznało je Pani  Helenie Wróbel z Koniakowa
Zanim przywołam opowieść Autorki, a raczej sama powiem co usłyszałam, raz jeszcze przytoczę słowa Jolanty Brach-Czainy z eseju pt. Otwarcie: „Zgoda na to, co jest, nie oznacza bierności” (s. 45)

Życie p. Heleny, żony górnika ze Świętochłowic, przebiegało na pograniczu światów, świata otaczających ją gór i pól oraz świata podziemnego, kopalni, która docierała do niej w osobie męża. Mniej odczuwalne były zagrożenia pracy w kopalni, zdecydowanie bardziej ciemność i trud dnia powszedniego, tego na powierzchni. Na pozór życie w rodzinie, w rzeczywistości samodzielnie prowadzony dom i gospodarstwo, z trojgiem dzieci i mamą-wdową. On pracował w kopalni „Szombierki”, przyjeżdżał dwa razy w miesiącu. Rozdzielone światy męski i żeński, oddzielne przestrzenie życia, bo przedstawiciel świata robotniczego, syn i wnuczek górnika, nie nawykł do pracy w polu, poza tym „jego to za bardzo nie interesowało”. Miał swoje hobby, żużel; Katowice, Zabrze, Świętochłowice to były jego kierunki.

Mąż dojeżdżający, rzadko kiedy trzeźwy, ojciec kapryśny. A czas, na który przypadło życie młodej matki to lata okrutnej biedy w kraju. Epizod z życia rodzinnego, obraz ojca przywożącego dzieciom, od babci, torbę z zeszytami i kredkami, która szybko wylądowała w piecu, bo dzieciaki go zdenerwowały, na długo pozostaje w pamięci słuchających.

Opowieść Pani Heleny jest cicha, spokojna, akceptująca. Narratorka nie podnosi głosu, nie skarży się, nie rzuca przekleństw. Z profitów, jakie mogła przynieść praca męża w górnictwie przypadł jej w udziale jeden – emerytura po jego śmierci, za co jest mu wdzięczna. Opiekowała się nim w ostatnim okresie życia, gdy jak turysta zajechał do domu w górach. I kochała go.

To opowieść heroiny, bohaterskiej kobiety, która swoją codzienną aktywnością, pracą własnych rąk, w  polu, potem w domu wczasowym i zawsze w domu własnym, pracą za dnia i nocą, pracą zwinnych palców spod których spływały piękne koronkowe serwety, zapewniała byt dzieciom, spokojny i dobry. 

Tak, jak powiedziała dr Monika Glosowitz, prowadząca rozmowę – to jest bardzo ważna opowieść i wszyscy za nią dziękujemy.


Wyróżnienia
 
Pamiętnik p. Beaty Mońki zatytułowany Dziecko/córka ma się dobrze to pozytywna i w ciepłym klimacie przedstawiona historia p. Ewy Maciejewskiej-Wodarczyk, mamy p. Beaty – kobiety z rodziny bez tradycji górniczych i bez śląskich korzeni. Chciała studiować geologię, los zdecydował, że została inżynierem górnictwa i w kopalni „Rydułtowy” przepracowała 33 lata, zajmując odpowiedzialne stanowiska kierownicze. Tytułowe dziecko_córka to statek towarowy, masowiec m/s „Kopalnia Rydułtowy” zwodowany w październiku 1989 roku. Jego chrzestną matką była bohaterka opowieści. Wzruszająca historia, ładnie skomponowana, opatrzona rodzinnymi fotografiami ujęła jurorki.

***

Pani Bogumiła Rostkowska jest autorką pamiętnika pod tytułem Moja górnicza rodzina, najobszerniejszego, jaki wpłynął na konkurs (26 stron). Choć zaczyna wspomnienia od lat 60. XX wieku, gdy była 6-letnią dziewczynką i traumatycznego zdarzenia na terenie kopalni, które wbiło jej się w pamięć, to w miarę rozwoju opowieści wciąga nas w bardziej odległe czasy.  Przedstawia historię śląskiej ziemi w formie gawędy babci i dziadka z wnuczką, z użyciem pięknej śląszczyzny. A potem wraz z Autorką przechodzimy przez czasy powstań i wojen, trud życia powojennego, wydarzenia z grudnia 1970 roku, wcześniej strajków solidarnościowych w 1968, czasy Gierka i lat 80. Opowieść rodzinna i anegdoty przeplatają się z wielką historią, przemianami polityczno-gospodarczo-społecznymi. Przedstawiony tekst, gdyby go wzbogacić ilustracjami, to gotowy materiał na książkę dla dzieci i młodzieży.
 
***

Pani Danuta Brodowska to jedna z tych zadziwiających kobiet-siłaczek. Swoje życie związała z kop. „Andaluzja”, tam podjęła pracę po zasadniczej szkole górniczej (jako mechanik maszyn i urządzeń przeróbczych) i przepracowała 41 lat (1975–2016). My mieli bardzo dobry wyngiel, mówi. I nie żałuje tych trudnych lat, choć pracowało się 365 dni na zmiany. Jej barwna i dynamiczna narracja pozwala słuchającym niemal zobaczyć opisywane sceny, przypomnieć sobie klimat epoki lat 70. i późniejszych. Poznajemy nie tylko znój codziennej roboty… Praca na kopalni dawała bardzo dużo tego profitu: człowiek pojechoł do Włoch, Grecji, Hiszpanii, a dzieci na kolonie. Odznaczona Brązowym Krzyżem Zasługi za 15-letnią nienaganną pracę w górnictwie komentuje: To był jedyny medal w moim życiu, w mojej pracy górniczej, bo my nie byli doceniani, bo to mężczyźni prym wiedli, a my ino jak dodatek do naszych mężów. Pani Danuta nie ma wątpliwości, że rola kobiet była bardzo wielko
  
***

Mianujom mie Anka, przedstawia się Anna Drost-Sławińska, wnuczka rębacza z kopalni Gliwice, bratanica elektrykorza z kopalni Sośnica. Autorka wyróżnionej, nagranej opowieści – króciutkiej, lecz pięknej. Opowieści o swoim mężu Przemku, mierniczym górniczym.

Gruba przynosi łzy […] Kiej roz wpuścisz gruba do swej chałpy ona już zawsze w niyj bydzie.  
Szczyńś Boże, Przemku.

***

A teraz głos jednej z grona najmłodszych uczestniczek konkursu, p. Mileny Zuber, która za swoją pracę otrzymała wyróżnienie (w kategorii młodych uczestniczek).

Gdy rozmawiałam z Rodzicami na ten temat, gdy prosiłam o wspomnienia […] mama i tata przerywali rozmowę płacząc razem i przytulając się. Widać, że razem żyli tam na kopalni, mama duchowo łącząc się wspierała tatę w pracy.
[…] Ta rozmowa z Rodzicami była lekcją życia dla mnie, jeszcze większego podziwu dla Nich. Nie wiem czy sama dałabym radę być żoną górnika… a może to miłość sprawia, że ma się tę siłę? – pisze p. Milena.
Kopalnia to miejsce ciężkiej pracy.

I z tego słowa, KOPALNIA, tworzy akronim, za każdą z ośmiu liter podkładając pojęcia określające wartości i wypełnia je treścią (Kochanie, Obowiązek, Pamięć, Ambicja, Lojalność, Niezłomność, Interwencja, Angażowanie się). Pomysłowe to i piękne.
Kopalnia to część życia mojej rodziny, z czego jestem bardzo dumna!, kończy wypowiedź.

Scroll to Top